Życiorys Józefa Prymasa – zegarmistrza, współbudowniczego zegara na Zamku Królewskim w Warszawie

Józef Prymas – zegarmistrz, współbudowniczy zegara na Zamku Królewskim w Warszawie

W marcu 1972 roku wykonania nowego zegara na „odbudowywanym z niczego” Zamku Królewskim w Warszawie, podjął się utworzony specjalnie w tym celu, Zespół Budowy Zegara przy Cechu Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy. Zwieńczeniem prac Zespołu był działający od 19 lipca 1974 roku kompletnie nowy zegar, składający się z mechanicznego mechanizmu, tarcz ze wskazówkami, oraz dzwonów. 

Jubileusz budowy zegara na Zamku Królewskim w Warszawie. Zespół Budowy Zegara

Przedstawiany w niniejszym opracowaniu Józef Prymas był członkiem Zespołu Budowy Zegara przy Cechu Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy.
Co oczywiste, jego nazwisko figuruje na tablicy upamiętniającej członków Zespołu Budowy Zegara znajdującej się w pomieszczeniu wieży Zamku Królewskiego, gdzie swoje miejsce ma mechanizm zegara.

Mechanizm zegara i Zespół Budowy Zegara

Józef Prymas nie został uwieczniony na pamiątkowym zdjęciu, które zostało wykonane w cechowym Muzeum Rzemiosł Artystycznych i Precyzyjnych, w którym od pierwszych dni lipca 1974 roku był prezentowany mechanizm zegara. Dnia 6. lipca został on uroczyście przetransportowany na Plac Zamkowy i tego samego dnia powędrował na Wieżę Zygmuntowską Zamku Królewskiego w Warszawie.

Józef Prymas prowadził zakład zegarmistrzowski wspólnie z Krystyną Keller. Pracowali oni w budynku Instytutu Badań Jądrowych, na ul. Wilczej 62, pomiędzy ulicami Emilii Plater i Koszykową.

Niestety nie udało się nam znaleźć gotowego, czy przygotować wraz z kimś z rodziny życiorysu naszego kolegi Józefa Prymasa. Nie mamy kontaktu do nikogo z potomków, czy powinowatych kolegi.

Józef Prymas – zegarmistrz, współbudowniczy zegara na Zamku Królewskim w Warszawie
Józef Prymas – zegarmistrz, współbudowniczy zegara na Zamku Królewskim w Warszawie

Trudno było nam nawet znaleźć zdjęcie kolegi. Dopiero rozmowy z pracującymi w tym samym czasie, co kolega Józef Prymas pozwoliły wskazać go na zdjęciach z uroczystości przeniesienia mechanizmu zegara z budynku Muzeum Cechowego na Plac Zamkowy i dalej na wieżę Zamku Królewskiego.

Józef Prymas – zegarmistrz, współbudowniczy zegara na Zamku Królewskim w Warszawie

Poza tymi jedynymi zdjęciami – pochodzącym z archiwum Zamku Królewskiego i dokumentującymi transport zegara z Muzeum Rzemiosł Artystycznych i Precyzyjnych na Plac Zamkowy, nie mamy też żadnej fotografii kolegi Prymasa.

Józef Prymas – zegarmistrz, współbudowniczy zegara na Zamku Królewskim w Warszawie

Jego osobę udaje się nam poniżej choć trochę przybliżyć dzięki wspomnieniom kolegów – zegarmistrzów pracujących od przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych w zakładzie Warszawskiej Spółdzielni, na ulicy Wilczej 73, róg Emilii Plater Krzysztofa Wołczka i Wojciecha Kozonia, oraz kolegi z Cechu Marka Binia.

Sąsiedzkie, nie tylko zawodowe wspomnienie o Mieczysławie Soporku. Warszawa 2024 rok. 

Krzysztof Wołczek”:
„Zakład w którym pracował Józef Prymas w latach w których my byliśmy „na rogu Wilczej i Emilii Plater” znajdował się w budynku Instytutu Badań Jądrowych przy ulicy Wilczej 62.

Jako, że kolega Prymas zanim go poznaliśmy pracował przez jakiś czas w zakładzie za granicą (prawdopodobnie Austria, lub Szwajcaria), to do czasu nagromadzenia przez nas wysokiej jakości narządzi odwiedzaliśmy go, gdy potrzebowaliśmy takiej sprzętowej pomocy.
To była sąsiedzka pomoc. Czasami on od nas coś potrzebował, czasami my od niego. Tak się wtedy prowadziło usługi i niezależnie od małej odległości między zakładami dobrze się współpracowało.
Józef był spokojnym, cichym, bardzo kulturalnym człowiekiem.”


Wojciech Kozoń:
„Zakład, w którym pracował Józef Prymas był doskonale znany w całej Warszawie, szczególnie dzięki Krystynie Keller, która służyła wszystkim zegarmistrzom pomocą, jako osoba potrafiąca dorobić kopertę do każdego rodzaju zegarka.
Niezależnie od tego, czy mechanizm był mały, czy duży, płaski, czy gruby. Nie było dla niej rzeczy niemożliwych.
Józef Prymas był osobą wyjątkową. Można powiedzieć, że w gronie rzemieślników był on przykładem kultury zachowania, w tym aspekcie na pewno należał do swego rodzaju elity.
Znaliśmy go także jako współbudowniczego zegara na Zamku Królewskim, ale on nigdy się tymi dokonaniami publicznie nie obnosił”

W styczniu 2024 roku przy okazji rozmowy na temat rocznicy zegara i jego budowniczych Józefa Prymasa wspominał zegarmistrz Marek Biń:
„Józek czekał na wypracowanie obowiązkowych lat i przejście na emeryturę. Takie oczekiwanie wyrażał dość często przy okazji naszych spotkań. Po przejściu na emeryturę odwiedził mnie w pracy i wspomniał, że na plecach pojawiła mu się jakaś ciemna plama. Jak się okazało była to pierwsza oznaka choroby nowotworowej i szybko po tym spotkaniu Józek zmarł.”

przygotował
Władysław Meller

Życiorys Eugeniusza Wójcika – zegarmistrza, współbudowniczego zegara na Zamku Królewskim w Warszawie

Zdjęcie z opracowania: życiorys Eugeniusza Wójcika

W marcu 1972 roku wykonania nowego zegara na „odbudowywanym z niczego” Zamku Królewskim w Warszawie, podjął się utworzony specjalnie w tym celu Zespół Budowy Zegara przy Cechu Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy. Zwieńczeniem prac Zespołu był działający od 19 lipca 1974 roku kompletnie nowy zegar, składający się z mechanicznego mechanizmu, tarcz ze wskazówkami, oraz dzwonów.

Przedstawiany w niniejszym opracowaniu Eugeniusz Wójcik był członkiem Zespołu Budowy Zegara przy Cechu Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy. W tym gronie kolegów, poza samą pracą nad zegarem, pełnił także funkcję zastępcy Kierownika Zespołu.

Jubileusz budowy zegara na Zamku Królewskim w Warszawie. Zespół Budowy Zegara

Co oczywiste, jego nazwisko figuruje na tablicy upamiętniającej członków Zespołu Budowy Zegara znajdującej się w pomieszczeniu wieży Zamku Królewskiego, gdzie swoje miejsce ma mechanizm zegara.

Zespół Budowy Zegara na Zamku Królewskim w Warszawie

Eugeniusz Wójcik znalazł się także na pamiątkowym zdjęciu, które zostało wykonane w cechowym Muzeum Rzemiosł Artystycznych i Precyzyjnych, w którym od pierwszych dni lipca 1974 roku był prezentowany mechanizm zegara. Dnia 6. lipca został on uroczyście przetransportowany na Plac Zamkowy i tego samego dnia powędrował na Wieżę Zygmuntowską Zamku Królewskiego w Warszawie.

Na wskazanym zdjęciu widać tylko bok jego głowy, ale na szczęście jego postać znalazła się na wielu zdjęciach dokumentujących wykonywanie, transport na zegarową wieżę i czas uruchamiania zegara.

Eugeniusz Wójcik urodził się 9 listopada 1931 roku w Warszawie. Był synem Romana urodzonego w Dąbrowie Górniczej (1.01.1895) i Stanisławy Austyn-Aksztyn urodzonej roku w Warszawie (3.04.1903)
Eugeniusz miał brata Zbyszka, który z dziadkiem Romanem znalazł się w łapance i jako dziesiąty odliczony został rozstrzelany przez gestapo.

Zdjęcie z opracowania: życiorys Eugeniusza Wójcika

Jego ojciec Roman był zegarmistrzem. Po wojnie swój zakład miał w Warszawie, przy ulicy Marszałkowskiej. To w tym miejscu Eugeniusz Wójcik poznawał arkana praktycznego zegarmistrzostwa.

Zdjęcie z opracowania: życiorys Eugeniusza Wójcika

W marcu 1951 roku Eugeniusz Wójcik ukończył Publiczną Średnią Szkołę Zawodową nr 5 w Warszawie, uzyskując świadectwo kwalifikacyjne w zawodzie: Zegarmistrz.

Zdjęcie z opracowania: życiorys Eugeniusza Wójcika
Zdjęcie z opracowania: życiorys Eugeniusza Wójcika

Eugeniusz Wójcik status czeladnika zegarmistrzowskiego, potwierdzony dyplomem, otrzymał w roku 1952 roku, a tytuł mistrza zegarmistrzostwa uzyskał w roku 1968.
Po zdaniu egzaminów, swoją edukację zawodową kontynuował pod okiem swojego ojca – Romana.

Zdjęcie z opracowania: życiorys Eugeniusza Wójcika

Eugeniusz Wójcik chorował na astmę, z którego to powodu często miał silne duszności i czasami musiał przebywać w szpitalu.
Właśnie w szpitalu poznał pracującą tam jako pielęgniarka Barbarę Danielak, w której się zakochał. Młodzi pobrali się w roku 1959.
Zamieszkali tak, jak w tamtych czasach często bywało – z rodzicami Eugeniusza. Swój kącik mieli za szafą, ale w jednym pokoju z rodzicami.
W 1960 roku na świat przyszła mała Jola – córka. Dla powiększonej rodziny mama starała się o uzyskanie większego mieszkania. W 1962 rodzina, wraz z dziadkami przeprowadziła się na Wolę.

Zdjęcie z opracowania: życiorys Eugeniusza Wójcika

Na początku lat siedemdziesiątych Eugeniuszowi Wójcikowi udało się załatwić lokal na Starym Mieście na ulicy Świętojańskiej 19. Wyremontował przyszły zakład zegarmistrzowski, zakupił też do niego antyczne meble.

Zdjęcie z opracowania: życiorys Eugeniusza Wójcika

Wchodząc do tego zegarmistrzowskiego przybytku można było się czuć jak w muzeum zegarów, muzeum, w którym zegary odmierzały czas, wybijały dźwięki, kukały i dzwoniły.
Eugeniusz Wójcik lubił… nie!
On zdecydowanie KOCHAŁ swój zawód.
Dla niego, oprócz rodziny najważniejsze były zegary. Zegarmistrzostwo – to była jego druga miłość.

Zdjęcie z opracowania: życiorys Eugeniusza Wójcika

Zawsze był uśmiechnięty. Do klientów odnosił się z szacunkiem. Jeśli widział, że któryś z nich nie był w stanie zapłacić za usługę to wykonywał ją bezinteresownie. Miał wielkie serce. Pomagał obcym ludziom. Czynnie pomagał w „Domu Matysiaków” (Dom Pomocy Społecznej).

Zdjęcie z opracowania: życiorys Eugeniusza Wójcika

W nowym zakładzie Eugeniusz Wójcik zaczął szkolić ucznia – Pawła Wieczorkiewicza, który pod jego czujnym okiem poznawał wszystkie tajemnice zegarmistrzostwa.

Eugeniusz Wójcik często powtarzał, że zegarmistrz znaczną część swojej pracy spędzał… pod warsztatem zegarmistrzowskim, poszukując zagubionych mikroskopijnych elementów mechanizmów.

W 1968 roku na świat przyszedł męski potomek małżeństwa Wójcików – Krzysztof.
Od wtedy rodzina była w komplecie:

  • matka pielęgniarka
  • córka pielęgniarka
  • ojciec zegarmistrz
  • syn późniejszy zegarmistrz

Zakład prosperował znakomicie zaspokajając potrzeby ekonomiczne rodzinie, a do tego niósł pomoc innym. Eugeniusz Wójcik chętnie podejmował się niesienia pomocy innym, wykonywania prac społecznych w ramach działań Cechu Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy, a niezależnie w szczególny sposób związany był z Domem Rencistów im. „Matysiaków”.

Współpraca Domem Rencistów i z redakcją audycji „Matysiakowie” pomocna była w poszukiwaniach detalu jakim był przedwojenny dźwięk dzwonów zegara zamkowego, a także dla propagowania informacji o cechowym zaangażowaniu w budowę zegara.
Na falach audycji można było także usłyszeć podziękowania dla Eugeniusza Wójcika za pomoc świadczoną innym.

Zdjęcie z opracowania: życiorys Eugeniusza Wójcika

Nadszedł czas na zegar na Zamku Królewskim. Budowie jego mechanizmu poświęcał cały czas. Nie cały „czas wolny”, bo wolnego czasu nie miał, ale wszystko i ponad to, co mógł.
W zakładzie wykonywał czynności konieczne, potem zajmował się zegarem. Do pracy na Świętojańską wychodził rano, późnym wieczorem wracał z pracowni na Bugaj. Dzieci go nie widywały w tamtym czasie, żona woziła mu obiady na Bugaj.
Ten zegar był jego największym „skarbem” i „przeznaczeniem”, a udział w Zespole Budowy Zegara wielką dumą.
Bywał zmęczony, ale był szczęśliwy!

Zdjęcie z opracowania: życiorys Eugeniusza Wójcika

Na wieżę Zamku Królewskiego przyprowadził też córkę, młodą dziewczynę – autorkę niniejszego tekstu. Dzięki tej wizycie mogła się ona zachwycić wielkością mechanizmu, kręcącymi się kołami przekładni i jakimiś takimi dziwnymi łopatkami, które niespodziewanie zaczynały się poruszać i bardzo szybko się obracały.

Zdjęcie z opracowania: życiorys Eugeniusza Wójcika

Po zbudowaniu zegara na Zamku Królewskim Eugeniusz Wójcik znalazł się w zespole, który montował mechanizm – pochodny od mechanizmu zegara Zamku Królewskiego, na wieży kościoła pod wezwaniem świętego Józefa, na wzgórzu Kahlenberg pod Wiedniem.
Potem brał jeszcze udział w budowie i instalacji tak samo pochodnego od mechanizmu zegara zamkowego zegara kwiatowego znajdującego się przy Pałacu Kultury i Nauki.

Eugeniusz Wójcik zmarł niespodziewanie 29 kwietnia 1976 roku, w swoim zakładzie zegarmistrzowskim na Świętojańskiej 19.

Miał 45 lat i… jeszcze tyle dobrych rzeczy do zrobienia było przed nim.
Jego żona – Barbara była jeszcze młoda, córka Jolanta miała niespełna 16 lat, a syn Krzysztof lat 8.

Zaraz po śmierci Eugeniusza Wójcika pomoc rodzinie okazali koledzy zegarmistrze i cechowi przyjaciele. Barbara Wójcik, prowadziła dalej zakład zegarmistrzowski. Musiała wykazać się umiejętnościami i zdać egzamin czeladniczy. Dużą pomocą w nauce zawodu był dla niej wyszkolony przez Eugeniusza Wójcika zegarmistrz – Paweł Wieczorkiewicz. To on przekazywał Barbarze Wójcik podstawy zawodu i wspierał ją w prowadzeniu firmy.
W późniejszym czasie, przez jakiś okres, w pracach zegarmistrzowskich w zakładzie pomagał Barbarze Wójcik jej syn Krzysztof.

Okrągła, 50. rocznica budowy zegara na Zamku Królewskim w Warszawie pozwoliła mi na zebranie wspomnień o Eugeniuszu Wójciku – moim ojcu i najlepszym tacie na świecie.
Cieszę się, że udało się to zrobić, mimo że w chwili śmierci ojca miałam tylko 16 lat, a wszystkie te zdarzenia miały miejsce co najmniej 47 lat temu.

Z radością pozwalam sobie poniżej zamieścić wspomnienie o moim ojcu przygotowane przez Pawła Wieczorkiewicza – jego ucznia i najbliższego współpracownika.
Proszę też o umieszczanie tutaj informacji i wspomnień wszystkich kolegów ojca, którzy go pamiętają, czy też znanych informacji o nim.

Jolanta Nierzwicka z domu Wójcik

Wspomnienia:
Paweł Wieczorkiewicz o Eugeniuszu Wójciku
Szef specjalizował się w naprawach zegarów antycznych. Miał bardzo dużo zleceń, a zakład cieszył się dużą renomą. Przychodziło do nas wielu celebrytów i szeroko rozpoznawalnych osób takich jak choćby: Piotr Paleczny, Kazimierz Rudzki, Joanna Szczepkowska, Jan Świderski, Jerzy Waldorf, Roman Wilhelmi i wielu, wielu innych.
Szef często jeździł po domach w celu ustawiania chodu zegarów, potem jeździliśmy razem. Kiedy już się nauczyłem ustawiania zegarów i zdobyłem zaufanie szefa jeździłem także sam.
To było ważne odciążenie dla szefa.
Razem jeździliśmy do różnych placówek, takich jak choćby; Dom Pracy Twórczej, Ministerstwo Zdrowia i do różnych miejscowości jak choćby Obory – koło Konstancina, czy do Lasek.
Z ramienia Zarządu Cechu szef był opiekunem pracowni starych zegarów przy Muzeum Cechowym. Naprawiał muzealne antyki.
Szef wprowadził mnie w wielki świat. Dla chłopaka z Piaseczna, Warszawa – Stare Miasto – renomowany zakład zegarmistrzowski, to była chluba i… oderwanie od złych rzeczy.
Eugeniusz Wójcik zawsze był wesoły, pogodny i dowcipny. Potrafił na każdą okazję znaleźć wesołe powiedzonka. Zawsze też był uprzejmy dla klientów i spotykanych osób.
Dla mnie był, jak to się dziś mówi: GURU!
Dzięki niemu jestem zegarmistrzem i potrafię przywrócić do życia stare, antyczne zegary.
Na nowo tchnąć w nie duszę.
Paweł Wieczorkiewicz

Władysław Meller – zapamiętane wspomnienia Profesora Zdzisława Mrugalskiego o Eugeniuszu Wójciku
Profesor Mrugalski niezwykle cenił sobie współpracę Eugeniuszem Wójcikiem i wielokrotnie podkreślał jego zaangażowanie przy budowie mechanizmu zegara na Zamku Królewskim. Wspominał także, że to Eugeniusz Wójcik zdawał relację z dokładności działania zegara zamkowego, bo pracując na ulicy Świętojańskiej mógł bez problemu sprawdzać zachowanie jego mechanizmu słuchając sygnalizacji dźwiękowej.
Wspominał także, że tuż po uruchomieniu zegara zamkowego, Eugeniusz Wójcik zwrócił uwagę, że bracia Jezuici poprawili dokładność działania swojego – umieszczonego na wieży kościoła Matki Bożej Łaskawej zegara, który do tamtego czasu chodził mało dokładnie.
Doskonale zapamiętałem też przekaz Profesora, który cytował Eugeniusza Wójcika po zakończeniu budowy mechanizmu. Miał on powiedzieć, że: „my wprawdzie ten zegar stworzyliśmy, ale my już go remontować nie będziemy, bo on nas przeżyje”.

Eugeniusz Wójcik, Władysław Zaleski i Zdzisław Mrugalski, tuż po ukończeniu budowy zobowiązali się społecznie, do końca wieku konserwować zegar.
Eugeniusz Wójcik zmarł niestety w niespełna dwa lata po zakończeniu budowy.
Władysław Meller

Bardzo dziękujemy Joli Nierzwickiej (uwiecznionej na fotografii poniżej), za przygotowanie życiorysu jej ojca i naszego cechowego kolegi!

Spotkanie przedstawicieli Zamku Królewskiego i Cechu Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy

Jubileusz zegara spotkania Zamek - Cech

W dniu 22 lutego o godzinie 14., w pierwszym w tym roku i kolejnym roboczym spotkaniu, zaplanowanym w Zamku Królewskim, którego tematem były oczywiście obchody 50. rocznicy budowy zegara na Zamku Królewskim uczestniczyli:

– ze strony Zamku Królewskiego: Dyrektor Ziemowit Koźmiński, Bożena Radzio, Agnieszka Andrzejewska Kurek, Regina Lubelska i Michał Sobieraj
– ze strony Cechu: Jarek Durski i Władysław Meller

Jubileusz zegara spotkania Zamek - Cech

Już na wstępie podano informację o obchodach: „Urodziny Starówki” warszawskiej (71 lat od 1953 roku), które wypadają w tym samych czasie co jubileusz zegara – 19 lipca 2024 roku. W uroczystości te Zamek Królewski poza standardowymi działaniami, włączy się obchodami jubileuszu zegara.
Dzięki przekazanej informacji, w obchody „Urodzin Starówki” prawdopodobnie włączy się także cechowe Muzeum Rzemiosł Artystycznych i Precyzyjnych.

Jubileusz zegara spotkania Zamek - Cech

Niezależnie od powyższych obchodów, ze strony Zamku Królewskiego przekazano także, że tegoroczne uroczystości jubileuszowe – 40. rocznica udostępnienia Zamku Królewskiego zwiedzającym będą zorganizowane w sierpniu bieżącego roku.
Ze strony Cechu poinformowano, że prowadzone działania (życiorysy budowniczych, artykuły i wystawy) są zdaniem Cechu przyjmowane pozytywnie. Teraz trzeba przygotować finał obchodów.

Jubileusz zegara spotkania Zamek - Cech

Przechodząc do omawiania konkretnych działań jubileuszu zegara, Zamek Królewski zasugerował, by zorganizować specjalne zwiedzanie pomieszczenia z mechanizmem zegarowym. Ze względu na wielkość tego, poniższego i jeszcze niższego pomieszczenia (mieszkania zegarmistrza), oraz sposobu dojścia do nich konieczna jest funkcjonalna i zapewniająca ciekawe przekazy organizacja tego przedsięwzięcia.

Jubileusz zegara spotkania Zamek - Cech

Ze strony przedstawicieli Cechu padła sugestia, by na rozpoczęcie uroczystości – o godzinie 11.15, podobnie jak 50 lat temu zegar wybił informację o stanie czasu w sposób specjalny – jedenaście uderzeń w dzwon godzinowy i jedno uderzenie w dzwon kwadransowy.
Zaproponowano także, by wybrane osoby ze zwiedzających mogły wyzwalać bicie na dzwonie, lub dzwonach. Wyłanianie takich wybrańców i sposób sygnalizacji dźwiękowej, to kwestia do uszczegółowienia.

Wydaje się, że powiadomienie mediów o nietypowym zachowaniu zegara zamkowego w tym wyjątkowym dniu może zapewnić ich większe niż normalnie zainteresowanie tego rodzaju rocznicą.
O godzinie 11.15 z Wieży Zygmuntowskiej, zwanej także Wieżą Zegarową, tradycyjnie jest odgrywany Hejnał Warszawski. W trakcie rozmowy dyskutowano, czy wyjątkowo można dodatkowo zagrać okolicznościowy, dedykowany rocznicy utwór na trąbkę.

Jubileusz zegara spotkania Zamek - Cech

W kwestii muralu okolicznościowego, o którym była mowa na poprzednim spotkaniu niestety niewiele się zadziało. W budynku, o którym myślano pod kątem muralu, w spółdzielni zmienił się zarząd i trzeba sprawę zaczynać od początku, a cechowego wsparcia osobowego do pracy brak.

Ze strony Cechu zasugerowano, że można przygotować platformę z działającym mechanizmem zegara wieżowego o konstrukcji pochodnej do zegara Zamku Królewskiego. Mechanizm taki kilka lat temu wykonali zegarmistrze: dziś nieżyjący już Marek Górski i prowadzący zakład na ulicy Świętojerskiej Marek Biń. Mechanizm ten może być do dyspozycji Cechu w trakcie obchodów jubileuszu. Debatowano nad możliwością i miejscem potencjalnego usytuowania tego mechanizmu.
Jego prezentacji na pewno powinny towarzyszyć plansze cechowe przedstawiające historię zegara i jego budowy.

Na okoliczność obchodów nie jest przewidziana żadna konferencja, ale wykład na temat czytelności wskazań zegara zamkowego, o którego przygotowaniu nadmieniono i inne ciekawe przekazy mogą być nagrane i udostępnione na stronie Zamku Królewskiego w internecie.

Jubileusz zegara spotkania Zamek - Cech

Rozmawiano na temat możliwości wizualnej informacji o jubileuszu na budynku Zamku Królewskiego. Wydaje się, że nie ma żadnej opcji zamontowania trwałego banneru, a ewentualny napis w formie świetlnej wymaga uszczegółowienia (wiadomo, że w lipcu noc przychodzi… późno 😊).

Jubileusz zegara spotkania Zamek - Cech

Pan Michał Sobieraj wspomniał o możliwości zorganizowania rodzinnej zabawy, w trakcie której uczestnicy, według własnej wizji, będą malowali fasadę Zamku Królewskiego.

Jubileusz zegara spotkania Zamek - Cech

7 czerwca do Zamku Królewskiego zjadą dzieci z całej Polski…
Wiadomo!
Zamek Królewski zorganizował konkurs plastyczny: ZEGAR HISTORII
7 czerwca odbędzie się Gala podczas której, w kilku turach wieżę i zegar będą odwiedzać goście. Ważne, by specjaliści z cechu zegarmistrzów każdej z grup opowiedzieli w kilku słowach o mechanizmie zegarowym. Uczestnikami gali będą dzieci w różnych grupach wiekowych, począwszy od klas 1, a skończywszy na klasach 7 i 8 szkoły podstawowej..

Na koniec spotkania zasugerowano rezerwację terminu na kolejne takowe. Wstępnie jest mowa o 4 kwietnia.

Władysław Meller

Zegar historii. Zamek Królewski w Warszawie zorganizował konkurs plastyczny dla dzieci

„Zamek w dziecięcej wyobraźni”

W cyklu konkursów: „Zamek w dziecięcej wyobraźni”, który organizuje Zamek Królewski w Warszawie, w tym roku, w związku z 50. rocznicą odtworzenia zegara na wieży zamkowej i zakończenia jubileuszu odbudowy Zamku Królewskiego, organizator zaprasza uczniów klas szkół podstawowych z całej Polski i ze szkół polonijnych, do wzięcia udziału w wyjątkowym, bo zegarowym konkursie artystyczno-historycznym.

„Zamek w dziecięcej wyobraźni”


Tegoroczna edycja konkursu „Zamek w dziecięcej wyobraźni” nosi tytuł: „Zegar historii. Fascynujące opowieści wieży zegarowej”.

Zgodnie z przekazem organizatora, konkurs kierowany jest do dzieci ze szkół podstawowych, świetlic, domów kultury, bibliotek i ognisk plastycznych.
Troszcząc się o docenienie opiekunów młodych artystów, Zamek Królewski nauczycielom i koordynatorom pierwszego etapu konkursu zapewnia podziękowanie z zaświadczeniem o współudziale w przedsięwzięciu.

„Zamek w dziecięcej wyobraźni”,

Dla zainteresowanych Zamek Królewski – jako organizator konkursu przygotował: Regulamin, wyznaczył kategorie wiekowe i rodzaj prac plastycznych (dowolne z wyłączeniem prac przestrzennych i makiet), oraz filmów.

Wszystkim zainteresowanym tworzeniem prac plastycznych i filmowych, organizator przedstawił możliwe, przykładowe inspiracje, którymi są:
historia wieży i zegara – powstanie, dzieje, zniszczenie i odtworzenie
zegary z kolekcji Zamku Królewskiego, ich twórcy i właściciele
Zamek i zegar jako świadkowie historii

Dla tych inspiracji organizator wskazał odpowiednie strony internetowe i nagrania filmowe.

Niezdecydowanym organizator udostępnia nagrania z poprzednich edycji konkursu: „Zamek w dziecięcej wyobraźni”. To jest na pewno najlepszy sposób do przekonania takich wątpiących dzieci i ich opiekunów.

„Zamek w dziecięcej wyobraźni”

Potencjalni chętni i poszukujący inspiracji zdecydowanie powinni obejrzeć nagranie filmowe w którym „zamkowy przewodnik” pokazuje zegary: „wiszące na ścianach, stojące na meblach i kominkach”, „tykające i ciche”, „małe, duże i prawdziwe olbrzymy”.
Potwierdza też, że: „Zamek Królewski to miejsce pełne niezwykłych zegarów”, a „wiele z nich to prawdziwe dzieła sztuki”.
Stwierdza, że: „wśród nich jest jednak pewien szczególny strażnik czasu…” – mowa oczywiście o zegarze z Wieży Zygmuntowskiej.

Wszystkie informacje o konkursie można znaleźć na stronie internetowej Zamku Królewskiego w Warszawie:
https://www.zamek-krolewski.pl/zegarhistorii

„Zamek w dziecięcej wyobraźni”,

My, jako Cech Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy i wykonawca „Strażnika czasu” zdecydowanie zachęcamy dzieci do wzięcia udziału w konkursie, dorosłych, posiadających pociechy w wieku szkolnym do zachęcania do wzięcia udziału, a wszystkich innych do zapoznania się z tematem i kibicowania uczestnikom.

Możemy też wesprzeć zainteresowanych zegarowym tematem z Zamku Królewskiego, wskazaniem artykułu, który rok temu pojawił się na cechowej stronie internetowej, a którego nie podali organizatorzy konkursu.
https://rzemioslo.waw.pl/zegary-zamku-krolewskiego-w-warszawie-czesc-i/

Czasu jest sporo, ale jak wszyscy wiemy biegnie on nieubłaganie i do tego bardzo szybko. Prace konkursowe można składać do 20 kwietnia 2024 roku!

Władysław Meller

Życiorys Mieczysława Soporka – współbudowniczego zegara na Zamku Królewskim w Warszawie

Mieczysław Edmund Soporek - zegarmistrz

W marcu 1972 roku wykonania nowego zegara na „odbudowywanym z niczego” Zamku Królewskim w Warszawie, podjął się Zespół Budowy Zegara przy Cechu Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy. Zwieńczeniem prac Zespołu był działający od 19 lipca 1974 roku kompletnie nowy zegar, składający się z mechanicznego mechanizmu, tarcz ze wskazówkami, oraz dzwonów. 

Jubileusz budowy zegara na Zamku Królewskim w Warszawie. Zespół Budowy Zegara

Przedstawiany w niniejszym opracowaniu zegarmistrz Mieczysław (Edmund) Soporek należał do grona budowniczych zegara i co oczywiste, jego nazwisko figuruje na tablicy upamiętniającej wszystkich członków Zespołu Budowy Zegara znajdującej się w pomieszczeniu wieży Zamku Królewskiego, gdzie swoje miejsce ma mechanizm zegara.

Mieczysław Edmund Soporek - zegarmistrz
Mieczysław Edmund Soporek – zegarmistrz

Mieczysław Soporek jest także uwieczniony na pamiątkowym zdjęciu, które zostało wykonane w cechowym Muzeum Rzemiosł Artystycznych i Precyzyjnych, w którym od pierwszych dni lipca 1974 roku, był prezentowany mechanizm zegara. Dnia 6 lipca mechanizm został uroczyście przetransportowany na Plac Zamkowy i tego samego dnia powędrował na Wieżę Zygmuntowską Zamku Królewskiego w Warszawie.

Niestety nie udało się nam znaleźć gotowego, czy przygotować wraz z kimś z rodziny życiorysu naszego kolegi Mieczysława Soporka. Nie mamy kontaktu do nikogo z potomków, czy powinowatych kolegi.
Poza zdjęciem przy mechanizmie, nie mamy też żadnej fotografii kolegi Soporka.

Zgodnie z powstańczymi biogramami i listą nekrologów Edmund Soporek urodził się 16.01.1926, a zmarł 16.07.2006 roku.

Jego osobę udaje się nam poniżej przedstawić na bazie wspomnień naszego kolegi, zegarmistrza i jego sąsiada – Dariusza Głowackiego

Złota 83 Warszawa
Złota 83, Warszawa

Sąsiedzkie, nie tylko zawodowe wspomnienie o Mieczysławie Soporku

Edmund Soporek (bo tylko pod imieniem Edmund go znaliśmy) był kolegą z tej samej ulicy Złotej prowadzącym także na niej warsztat zegarmistrzowski. My – rodzina Głowackich na Złota 62, a on Złota 83 – na rogu z ulicą Żelazną. Budynek w którym znajdował się zakład Edmunda Soporka, to przedwojenna kamienica Wolfa Krongolda, później znana także pod nazwą „Pekin”.
Prowadziliśmy zakłady dosłownie ze 100 metrów od siebie, ale nigdy nie byliśmy dla siebie niewygodną konkurencją.

Przyznam z ręką na sercu, że nie było w naszej wspólnej historii kilkudziesięciu lat zawodowego sąsiedztwa przypadku, by ktokolwiek przyszedł do nas twierdząc, że naprawiał zegarek naprzeciwko i narzekał na Edmunda – potocznie, przez przyjaciół nazywanego Mundkiem.

Edmund Soporek był bardzo dobrym fachowcem, nie obnosił się tym, wolał pracować sobie w cichości, mając swoich wiernych, odwiedzających go klientów. Nigdy nie narzekał, że nie ma pracy i nigdy też nam nie zarzucił, że lokując swój zakład później niż on na tę samą ulicę Złotą,  może zabraliśmy mu jakiegoś klienta.

Mieczysław Edmund Soporek - zegarmistrz
Mieczysław Edmund Soporek – zegarmistrz

Już jako kilkuletni chłopiec, jako Jego sąsiad (mieszkaliśmy z rodzicami Złota 67, a on miał firmę Złota 83) wielokrotnie wpadałem  do warsztatu Edmunda Soporka. Nawet tylko po to, żeby w lato się ochłodzić. Jego warsztat był wprawdzie mały, ale mocno zacieniony, usytuowany w starej kamienicy z tradycjami. Pamiętam, że po wejściu do zakładu pana Soporka wchodziło się jakby do innego świata. Właśnie bardziej ciemno jak w naszej firmie, chłodniej i był taki zapach. Zapach, który właściwie lubiłem, inny niż znałem u nas, taki zapach starości, pasty do podłogi, czy może wilgoci?
W tym warsztacie była specyficzna, tajemnicza atmosfera i ciekawy klimat.
Lubiłem tam przychodzić – po prostu wpadać choć na chwilę. Jak się biegało tu i tam po podwórkach mając te 7, czy 8 lat, to czasami trafiałem do niego. Pamiętam, że zawsze się ze mną witał i pytał co u rodziców. Teraz może to trudno zrozumieć, by dorosły poświęcał czas jakiemuś małemu, obcemu dzieciakowi. Przecież tyle roboty na każdego z nas, także na zegarmistrzowskim stole czeka.
Prawda?

Takim wyjątkowym człowiekiem był Edmund Soporek. Ja, jako mały chłopak nawet podkładając pod końcówki rymów z książki Kornala Makuszyńskiego „Przygody Koziołka Matołka” pisałem dziecinne wiersze o Panu Edmundzie. To ciekawe, ale on po prostu mnie intrygował.

Co jeszcze pamiętam? 
…raczej pracował sam, bo przyznam, że nie pamiętam nikogo innego w jego lokalu. Wiem, że w tych, no może 12 metrach kwadratowych pomieszczenia, miał taką starą antresolę i wchodził na nią po skrzypiących drewnianych schodkach-drabince. Ja tam nigdy nie wchodziłem ale zawsze się dziwiłem, jak tam może być? Pewnie musiało być tam bardzo nisko, że wchodzić trzeba było pochylonym, a pracować tylko na siedząco.

Tyle, że takie były wtedy czasy. Miejsca zawsze za mało. Warsztaty bez WC, malutkie i skromne, ale radował się człowiek, jak udało się mu w PRL-u, „w komunie” mieć coś własnego. Być niezależnym.
Być z Urzędem Skarbowym na rozliczeniu na kartę podatkową.
Ach! Raz zapłacić i mieć spokój. Bez biurokracji, której teraz mamy po dziurki w nosie.
Prawda?

Tacy rzemieślnicy, jak Soporek, czy mój tata Głowacki cieszyli się, że są po prostu na swoim.  Ciężko pracowali, ale pracowali tyle ile chcieli i tyle ile mogli. Sami o tym decydowali.

Warszawski Urząd Miasta nakazywał pracować w konkretnych godzinach. Podobnie było w całej Polsce. Zarządzenie – nakaz otwarcia warszawskich lokali – dla wszystkich tylko w godzinach: od 11:00 do 19:00.
Jednak jak pamiętam, tak pan Soporek i my, zawsze pracowaliśmy w godzinach: od 9:00 do 17:00.
Mój tato, a pewnie i tak samo Edmund Soporek (albo odwrotnie) za zgodą Urzędu Miasta mieliśmy pozwolenie, na specjalnie wybrane godziny świadczenia usług zegarmistrzowskich. Gdyby pracować, jak nakazywały przepisy, to życia człowiek by nie miał. Do godziny 19:00,  potem dojazd do domu jak do hotelu i rano znowu. I tak od poniedziałku do soboty (bo jeszcze wtedy wolnych sobót nie było, oczywiście).

Mój tata Piotr Głowacki pisał co roku specjalne pismo do Urzędu Miasta, że ze względu na słaby wzrok, to on nie może pracować po zmierzchu. Zegarmistrz pracujący z lupą w oku musi pracować za widoku, kiedy oczy nie są zmęczone.
Tata po złożeniu takiego pisma otrzymywał „wyjątkową zgodę”. Trzeba było trochę takiej „wody polać” ;-), …ale i prawdy w tym było dużo i jest do dziś. Pracować się powinno wypoczętym i rześkim.
Nieprawdaż? 🙂

W PRL-u było też tak, że zakład zamykało się na czas urlopu, na równy miesiąc. Czy to cały lipiec, czy cały sierpień. Wywieszaliśmy wtedy na wystawie kartkę „Urlop wypoczynkowy”. Było to dobre, bo w ten sposób zegarmistrze regenerowali siły na cały rok.

Było to ekonomiczne uzasadnione i możliwe, bo składało się tylko w Urzędzie Miasta pismo, że urlop jest danego miesiąca i… było się zwolnionym z wszelkich opłat wynikających z prowadzenia działalności za ten miesiąc. Na czas urlopu działalność firmy „była zawieszona”.

Dobre czasy, …pamiętam miesięczne wypady i pobyt nad morzem, całą zespoloną rodziną. Oczywiście, żeby społeczeństwo nie narzekało, że wszyscy zegarmistrze z okolicy pozamykani, braliśmy urlopy w różnych miesiącach. Z Edmundem Soporkiem zawsze wspólnie uzgadnialiśmy, kto w jakim miesiącu weźmie urlop.

Sąsiad, bo tak też na pana Soporka mówiliśmy, zawsze był układny i życzliwy, przyjazny i koleżeński. Gdy potrzebowaliśmy jakąś część do zegarka chętnie ją nam udostępniał bez pieniędzy. „Drobiazg. Pomoc sąsiedzka” się mu mówiło. A innym razem my tak mówiliśmy, gdy on był w potrzebie. 🙂

Edmund Soporek był jednak osobą raczej zamkniętą. Nie wiem, by w naszym towarzystwie mówił dużo, by mówił o sobie, czy o swojej rodzinie. Z drugiej strony był zawsze spokojny – taki stonowany. Takiego go pamiętam.

Dosyć często przychodził specjalnie do naszej firmy, bowiem, podobnie jak inni, nie tylko  warszawscy zegarmistrze miał swoich klientów, którym proponował renowację zegarków.
Do nas, do wykonujących takie renowacje kopert i cyferblatów przynosił zdemontowane z zegarków tarcze, czy obudowy – koperty, by mu je zrobić na tak zwane „fabryczne cacy”. 😉 

I tu znowu przytoczę ważne spostrzeżenie. Nie pamiętam, byśmy kiedykolwiek mieli w sprawie zlecanych nam renowacji, jakikolwiek zatarg, by w rozmowie używać podniesionego tonu głosu, pomimo, że było możliwe, że jakaś praca się opóźnia, czy też oczekiwania zlecającego były inne niż efekt naszej pracy.
Nigdy tez nasz Sąsiad nie sugerował, nie nakłaniał, by jego zlecenia wykonać w pierwszej kolejności, czy ze specjalnymi rabatami.  Dziś takie osoby się określamy jako: „dusza człowiek”.

Taki osąd mogę też potwierdzić z własnego doświadczenia, bo w czasie PRL-u, w latach 70. XX wieku jako nastolatek, w jakimś sensie pracowałem u naszego sąsiada. Oczywiście nie w jego warsztacie, ale odbierałem przyjmowane przez niego zegary i budziki i naprawiałem je w domu. Przychodziłem do pana Soporka do firmy pytając: „Panie Edmundzie, czy są jakieś budziki i prace dla mnie?”. Brałem co było do zrobienia i wieczorem, czy przez nockę naprawiałem wszystko w swoim pokoju, w domu na Złotej.

Nasz tata nas tak właśnie wychowywał. Mówił: „chcesz mieć swoje pieniądze, to je sobie zarób”, czy „poszukaj sobie pracy”. W ten sposób rozpocząłem współpracę z naszym sąsiadem – mistrzem Edmundem Soporkiem, który z dobrego serca dawał mi zarobić. Pewnie sam też miał na tyle czasu by te prace wykonywać, ale on mnie – Darkowi dawał zarobić. Nawet jeśli nie miał czasu, bo pracy mógł mieć dużo, to i tak nie musiał tego robić dla mnie.
Tak współpracowaliśmy na pewno przez kilka lat. Nieraz był tylko jeden budzik, nieraz nic, a w inny dzień nawet pięć czy sześć.

To właśnie dzięki tej współpracy, w październiku 1978 roku (dokładnie 16 października), kiedy miałem zrobić na rano jakieś zlecenia, w środku nocy, w dzienniku, w radio usłyszałem, ze Papieżem został Polak – Karol Wojtyła.
Obudziłem wtedy całą rodzinę przekazując wszystkim takiego newsa.
Dzięki komu? 
Dzięki Edmundowi Soporkowi, bo dał mi tyle pracy, że miałem „nocną zmianę” 🙂

Przyznam znowu, że na tyle lat współpracy nigdy mi nic nie oberwał z wypłaty i też ani razu nie zwrócił mi uwagi, że coś mu się w moich pracach nie podoba.
Zapewne musiały zdarzać się błędy, bo przecież w zawodzie zegarmistrza nie jest tak słodko. Każdy z zegarmistrzów na pewno się z tym zgodzi, prawda?
Pewnie były jakieś usterki i poprawki, ale on w spokojny, nauczycielski sposób prosił, by zajrzeć jeszcze raz, bo pewno jakiś drobiazg nie pozwala na nienaganne funkcjonowanie zegarka, czy budzika i trzeba go dostrzec i usunąć.

Do dziś też pamiętam i opowiadam zegarmistrzom – swoim kolegom, a także klientom zdarzenie z życia zawodowego Edmunda Soporka. Ono uczy, jak to trzeba być czujnym w obsłudze klientów. Zdarzyło się, że do firmy Edmunda Soporka weszła bogato ubrana, w futrze, majętna klientka i poprosiła o drobną usługę – powiedzmy skrócenie bransolety w jej zegarku Rolex. Edmund Soporek wziął zegarek na warsztat i przekazał, że za około 10 minut usługa będzie wykonana. Klientka na to powiedziała: „to ja sobie zapalę przed firmą” i wyszła.
Za 9 minut wchodzi pani w futerku i mówi: „jak tam mój zegarek?, czy już gotowy?”
Oczywiście. Tak. Proszę – odpowiada mistrz Soporek. Na dzisiejsze pieniądze bierze pewnie 20 złotych za usługę i dziękuje.
Za kolejne 3 minuty wchodzi pani w takim samym futrze i mówi: „udało się skrócić bransoletę? ”  Pan Soporek zdezorientowany i mocno poddenerwowany stwierdza:
Jak to? Przecież pani w futrze już odebrała ten zegarek jakieś 3 minuty temu!!!
Jaka pani?
Co pan?
To mojego Rolexa pan oddał jakiejś innej kobiecie?
Skandal!!!
Pan za to mi słono zapłaci”

Przeżył to zdarzenie bardzo mocno ten skromny, uczynny zegarmistrz.
Nie wiem na pewno, jak to się skończyło, ale chyba „rozeszło się po kościach”.
Edmund Soporek nie poszedł na jakiś proponowany układ – nawet zapłaty w ratach, tylko popytał kolegów w tym mojego tatę, a potem sprawa ucichła. Ponoć Milicja znała już tę szajkę, która na różne tego rodzaju sposoby naciągała wielu rzemieślników. Metoda zamiany osób w jednym futrze i granie bogatych klientów była im już znana.
To były takie niebezpieczne przeżycie, że po nim Edmund Soporek, poprzez Cech ostrzegał wszystkich kolegów, by uważali na próby takich „zagrań”. 

Za czasów aktywności pana Soporka i innych znakomitych zegarmistrzów nie było tak szerokiego dostępu do informacji jak jest dzisiaj, ale rzemieślnicy wspierali się i radzili sobie wspaniale.
Za to im chwała!

Zamek Królewski w Warszawie. Piątek 3.03.2023, godzina 10.00

W tamtych czasach, pewnie mieli też więcej czasu na prace społeczne, w których wyróżniał się bardzo nasz sąsiad – Edmund Soporek. To on był w zespole budowy zegara na Zamku Królewskim i był z tego faktu wtedy bardzo dumny i zadowolony.
Może czasami musiał zamknąć swój warsztat wcześniej, może musiał przepraszać swoich klientów by udać się na Stare Miasto do pracowni zespołu na ulicy Bugaj.
Tyle, że dzięki temu ja dziś spoglądając na zegar na Zamku Królewskim widzę w nim kunszt, mistrzostwo i skromność mojego sąsiada – mistrza Edmunda Soporka.

P.S.
W opisach przy pracach nad zegarem widnieje imię i  nazwisko Mieczysław Soporek. Nie wiem dlaczego nie Edmund, a Mieczysław. Edmund Soporek – tak miał na pewno wypisane na zegarze wiszącym na kamienicy przy jego punkcie zegarmistrzowskim, czy też na wystawie.
Być może nosił dwa imiona.
Tego nie wiem. Dla mnie i dla naszej rodziny – w naszej pamięci będzie on zawsze określany jako: Sąsiad, Edmund Soporek – zacny zegarmistrz!

Dariusz Głowacki
Zegarmistrz ze Złotej 62
RENOWACJE CYFERBLATÓW, WSKAZÓWEK i KOPERT

Pekin
Pekin

Rzeczywiście, tylko dla hasła Edmund Soporek znajdziemy jakiekolwiek informacje, w tym te  dotyczące „Pekinu” i Powstania Warszawskiego.
Są to przykładowo:
https://www.polityka.pl/archiwumpolityki/1844968,1,zapowiadany-koniec-swiata.read
https://tygodnik.tvp.pl/50133219/2-pazdziernika-1944-roku-zakonczylo-sie-powstanie-warszawskie
https://www.1944.pl/powstancze-biogramy/edmund-soporek,41615.html

Zgodnie z powstańczymi biogramami i listą nekrologów Edmund Soporek urodził się 16.01.1926, a zmarł 16.07.2006 roku.
http://www.nekrologi-baza.pl/zlista/368

Mieczysław Edmund Soporek - zegarmistrz
Mieczysław Edmund Soporek – zegarmistrz

W trakcie przygotowywania materiału – życiorysu Mieczysława (Edmunda) Soporka podnieśliśmy brak zdjęć naszego kolegi. Niestety nie sprawdziliśmy wszystkich zdjęć opublikowanych i podpisanych osobami w książce Profesora Zdzisława Mrugalskiego „Zegar Zamku Królewskiego w Warszawie”.
Dziś nadrabiamy ten brak, poniżej publikując znalezione tam zdjęcie!

Wskazanie kolegi Soporka i informacja o jego obecności z kamerą, w trakcie instalacji mechanizmu zegara na wieży Zamku Królewskiego pozwoliły na wskazanie ostatniej z nieznanych osób, o które pytaliśmy na profilu społecznościowym Facebook.

Wskazanie Mieczysława (Edmunda) Soporka pozwoliło też na sporządzenie całej galerii obrazów, na których znalazł się nasz ten kolega.