W dniu jubileuszu zegara na Zamku Królewskim w Warszawie w gazecie Rzeczpospolita ukazał się obszerny artykuł koordynatora obchodów jubileuszowych — naszego kolegi Władysława Meller.
Poniżej prezentujemy skany materiału z gazety, a poniżej obszerniejszy jego tekst (na potrzeby druku skrócony), który może też służyć jako materiał prasowy dla dziennikarzy.
życzymy ciekawej lektury
Wrócił Zamek Królewski. Ożył wraz z ruszeniem jego zegara
19 lipca 1974 roku, o godzinie 11.15, wraz z ruszeniem wskazówek zegara, w obecności tłumu Warszawiaków, do odbudowanego w stanie surowym Zamku Królewskiego wróciło życie.
Zniszczony przez hitlerowców, oczekiwany i w końcu odbudowany przez społeczeństwo z kraju i z zagranicy Zamek Królewski jest dumą Warszawy i Polski.
Wyjątkowy budynek, wyjątkowy zegar z wyjątkową historią powstania, którą w 50. rocznicę jego uruchomienia warto szeroko przedstawić.
Początek zegarów mechanicznych w przestrzeni publicznej
Pojawiające się w końcu XIII i na początku XIV wieku pierwsze zegary przestrzeni publicznej zachwycały słyszących ich działanie mieszkańców. Słyszących – bo te pierwsze zegary nie posiadały tarcz i wskazówek, a upływający czas sygnalizowały biciem w dzwony.
Wskazania na tarczach, tak dwudziestoczterogodzinnych, jak i dwunastogodzinnych z jedną wskazówką – godzinową pojawiły się dopiero w XIV wieku, a rozpowszechniły w wieku XV. Zegary z parą wskazówek – godzinową i minutową znane są dopiero od XVII wieku.
Usytuowane na dominujących w miastach budynkach zegary, od zarania swoich dziejów były symbolem uporządkowanego sposobu życia okolicznych mieszkańców i atrybutem władzy. Były też świadectwem majętności swojego właściciela, ale ta własność zwykle wiązała się z władzą i… chęcią, czy wręcz koniecznością utrzymywania porządku.
Co ciekawe, wydaje się, że aktualnym potwierdzeniem takiego przyjmowania zegara jest pokazywanie wskazań czasu przed najważniejszymi telewizyjnymi wiadomościami dnia.
Czy ktokolwiek wyobrażał sobie, by dawny „Dziennik Telewizyjny” mógł rozpocząć się bez planszy z zegarem? Późniejsze „Wiadomości” także zaczynały się prezentacją wskazań czasu na zegarze tyle, że był to zegar z „Pałacu Stalina” (Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie). Od stycznia 2016 roku w pierwszych kadrach „Wiadomości” prezentowany był zegar z Zamku Królewskiego w Warszawie.
Niezależnie od pojawienia się pierwszych zegarów mechanicznych, w przestrzeni publicznej cały czas funkcjonowały i były budowane zegary słoneczne. Były one dokładniejsze od pierwszych zegarów mechanicznych i często pełniły funkcję wzorca, według którego korygowano wskazania tych ostatnich.
Wzrost znaczenia zegarów mechanicznych nastąpił dopiero w epoce Odrodzenia, gdy Galileusz odkrył prawo ruchu wahadła, a w 1657 roku pierwszy zegar wahadłowy zbudował Christian Huygens. Jak się okazuje także polski astronom i uczony – Jan Heweliusz zbudował zegar wahadłowy i jeszcze przed ogłoszeniem wynalazku Hyghensa posługiwał się nim w swoich obserwacjach astronomicznych.
Tym samym pojawił się kolejny filar istnienia zegarów – pełnią one funkcję narzędzia pomiarowego niezbędnego do prowadzenia wielu badań naukowych.
Zegary w Warszawie
Zegar na Zamku Królewskim nie był wcale pierwszym zegarem odnotowanym w historii starej Warszawy. Prymat w tym względzie dzierży zegar na nieistniejącym już dziś ratuszu staromiejskim, o którym to wiadomo, że… uległ zniszczeniu w czasie pożaru ratusza w 1431 roku.
W latach 1542-1545 na ratuszu na Rynku Starego Miasta pojawił się kolejny zegar, który zbudował mistrz Paweł z Przemyśla, a jego cechą charakterystyczną były poruszające się figury trzech żołnierzy.
Dopiero wiek później zegar pojawił się na Zamku Królewskim.
Liczba zegarów przestrzeni publicznej, nie tylko w Warszawie, była pochodną statusu miast. Dla naszej stolicy ważnym okresem rozwoju był na pewno wiek XIX, w którego połowie było czynnych 12 zegarów wieżowych na świątyniach i gmachach publicznych, a w końcu tego stulecia – już 28 zegarów wieżowych i 12 zegarów ulicznych związanych z funkcjonującymi przy nich zakładami zegarmistrzowskimi.
Zegar Zamku Królewskiego
Na Zamku Królewskim pierwszy zegar pojawił się w roku 1622 wraz z wybudowaniem Wieży Zygmuntowskiej, zwanej także Wieżą Zegarową. Data powstanie jest pewną, ale już w stosunku do jego twórcy źródła wskazują dwóch różnych mistrzów zegarmistrzostwa. Jednym z nich jest zegarmistrz warszawski – Jan Sulej, drugim sprowadzony z Florencji Gerardo Priami. Zegar miał cztery miedziane tarcze ze złoconymi cyframi i wskazówkami, oraz dwa dzwony odlane przez gdańskiego ludwisarza Gerharda Bennincka.
Zegar zamkowy dzielił losy Warszawy i jej mieszkańców. W czasie potopu szwedzkiego, który jest uznawany za sprawcę największego spustoszenia majątku Rzeczypospolitej, wraz ze zniszczeniem wieży także uległ zniszczeniu. W dokumentach nie ma wprawdzie wzmianki o zniszczeniu zegara, ale jeśli zniszczeniu uległa wieża, to zegar z pewnością nie przeżył tego bez szwanku.
Dla ustalenia, nie tylko dziejów zegarów, bardzo cennymi dokumentami są wydatki z kas miejskich, czy też spisy majątkowe. Można z dużym prawdopodobieństwem zakładać, że jeśli przykładowo na wieży któregoś z ratuszy był zegar, to co jakiś czas wydawane były pieniądze na zakup potrzebnych mu nowych sznurów konopnych. Ta zasada działała także w drugą stronę – jeśli nie było wydatków na nowe sznury, to znaczy, że nie było zegara, lub że był on niesprawny.
W kwestii zegara na Zamku Królewskim takim ważnym dokumentem jest tak zwany Inwentarz Zamkowy z 1769 roku, w którym możemy przeczytać, iż na wieży jest: „Zegar Wielki nowo sporządzony, z sztuk Żelaznych kwadranse y godziny biiący.”
Nazwanie zegara jako: „nowo sporządzony” może wskazywać, że mechanizm tego zegara posiadał wahadło, w odróżnieniu od królującego do tamtych czasów kolebnika. Pojawiające się wówczas pierwsze zegary wahadłowe z wychwytem hakowym były zdecydowanie nowocześniejsze i dokładniejsze, więc z tego powodu słusznie należałoby mu się określenie: ”nowo sporządzony”.
W tym samym inwentarzu wspomniano też o zegarmistrzu Danielu Schepcke, który nosił tytuł zegarmistrza królewskiego i zamieszkiwał w zamkowej wieży (w izbie pod zegarem). Poza nim, najwybitniejszym z zegarmistrzów królewskich był zapewne Franciszek Gugenmus (1740-1820), który był również starszym Cechu Zegarmistrzów. W końcu XIX wieku pieczę nad zegarem zamkowym sprawowała firma zegarmistrzowska prowadzona przez Ferdynanda Woronieckiego, zlokalizowana przy ul. Ossolińskich w Warszawie.
Martwy zegar w okupowanym mieście
Zegar zamkowy jako element Zamku Królewskiego dzielił losy Warszawy i jej mieszkańców także podczas drugiej wojny światowej. W czasie obrony Warszawy, wydawałoby się niegroźny pożar spowodowany ostrzałem artyleryjskim spowodował ogromne zniszczenia budynku. Spłonął dach zamku i jego wieża zegarowa, a sam zegar zatrzymał się, gdy jego wskazówki ustawione były na godzinie 11.15.
Taką godzinę pokazywał „martwy zegar” przez prawie całą okupację hitlerowską i taka też godzina została zapamiętana przez ówczesnych warszawiaków.
Jeszcze w listopadzie 1939 roku hitlerowcy nawiercili mury Zamku Królewskiego w celu jego wysadzenia. Do zniszczenia Zamku wówczas jednak nie doszło. Czy powodem była obawa o ewentualne zniszczenie Mostu Kierbedzia – jedynej wówczas dla miasta mostowej przeprawy przez Wisłę, czy też z chęci grabieży zachowanego jeszcze zamkowego dobra? Nie wiadomo.
W każdym razie okupanci szabrowali z Zamku co tylko się dało. Drewniane podłogi, dekoracje kamienne i wszystko, co tylko miało realną materialną wartość, co można było zabrać i zainstalować w innym miejscu.
Dzięki nie wysadzeniu Zamku, także polscy muzealnicy mieli możliwość zbierania elementów wystroju dokumentujące stan Zamku przed wojną. Większość z takich „dowodów” składowano w podziemiach nowego wówczas budynku Muzeum Narodowego.
Niektórzy ze znawców tematu twierdzą, że odbudowa Zamku Królewskiego rozpoczęła się we wrześniu… 1939 roku. To właśnie od wtedy polscy muzealnicy starali się ratować i dokumentować elementy wystroju Zamku Królewskiego.
O zachowaniu pamięci, udokumentowaniu technicznych detali mechanizmu, czy wyglądu zegara Zamku Królewskiego nikt nie pomyślał, czy też może nie mógł tego zrobić. W każdym razie o przedwojennym mechanizmie zegara, o jego konstrukcji, nie zachowały się żadne szczegółowe informacje.
Dzieła ostatecznego zniszczenia Zamku Królewskiego hitlerowcy dokonali we wrześniu 1944 roku, w trakcie trwania Powstania Warszawskiego. Wydaje się, że samo wysadzenie Zamku było zaplanowaną destrukcją, zwykłą chęcią odwetu i nie miało żadnego związku z prowadzonymi powstańczymi walkami.
W zawieszeniu. 1945 – 1970
Oczekiwania Polaków, a w szczególności Warszawiaków, pozostawały w zawieszeniu pomiędzy podjętą decyzją Sejmu Ustawodawczego w roku 1949 o odbudowie Zamku Królewskiego i brakiem realnych działań dla jej przeprowadzenia. Rozpisaniem i zakończeniem konkursu na projekt odbudowy, powołania Pracowni Zamek i jej prac prowadzonych bez rozgłosu i braku widocznych prac budowlanych.
Poza uporządkowywaniem terenu, w trakcie których to czynności odnaleziono jedną parę mocno zniszczonych wskazówek, mały fragment tarczy zegara i jedną przekładnię wskazówkową, zabezpieczeniu sterczyny z „oknem Żeromskiego” i skatalogowaniu większych fragmentów kamiennych ułożonych na skarpie zamkowej, wymurowaniu zarysu murów i położeniu płytek chodnikowych, temat Zamku Królewskiego w oczach władz wydawał się zamknięty.
Walka o „Socjalistyczną Polskę”, a nie o „symbol królewskiej Rzeczypospolitej” był wówczas ważniejszym dla niej celem.
Trzeba jeszcze tylko wspomnieć o Bramie Grodzkiej, która została odtworzona z odnalezionych elementów w trakcie budowy Trasy WZ.
Decyzja wymuszona przez społeczeństwo
Z decyzją o odbudowie Zamku Królewskiego było tak:
Zanim jeszcze 20 stycznia 1971 roku, odbyło się spotkania Edwarda Gierka z przedstawicielami środowisk twórczych, z którego relację z nagłówkiem że „Zamek w Warszawie – będzie odbudowany” wydrukowano Życiu Warszawy, podobno Komitet Centralny Partii (PZPR) podjął decyzję o odbudowie Zamku Królewskiego.
„Podobno” – bo zgodnie z relacją autora książki o zegarze na Zamku Królewskim w Warszawie, Profesora Zdzisława Mrugalskiego – słuchającego radiowej relacji z tegoż spotkania Edwarda Gierka, w jego trakcie, z sali padło pytanie: „czy Zamek Królewski zostanie odbudowany?”. Pierwszy sekretarz rządzącej partii – czyli Edward Gierek, zgodnie z relacją Profesora miał odpowiedzieć: „rozważymy taką możliwość”.
„Rozważenie możliwości” – podane na spotkaniu, w nagłówku przekazu gazetowego przeistoczyło się w decyzję: „Zamek w Warszawie – będzie odbudowany”.
Taka informacja, nawet przy braku mediów społecznościowych i internetu, wzbudziła tak duży, pozytywny odzew, tyle entuzjazmu społeczeństwa Warszawy, że władza nie mogła się już z tej, przyjętej jako jej własna, decyzji wycofać.
Wiadomym było, że po tak zwanych Wydarzeniach Gdańskich, władza chciała zyskać zaufanie społeczeństwa. Przyjmując relacją Profesora Mrugalskiego, a co do jej wierności nie mam żadnych wątpliwości, odbudowa Zamku Królewskiego w Warszawie była wymuszona przez społeczeństwo i… sformułowany przez redaktora tytuł artykułu z Życia Warszawy.
Trzeba też zaznaczyć że dla podjęcia decyzji bardzo istotnym było ograniczenie, że wszystkie fundusze na odbudowę miały pochodzić wyłącznie ze składek społeczeństwa w kraju i za granicą.
Właśnie na społecznej ofiarności, zaangażowaniu Warszawiaków i społeczeństwa kraju Obywatelski Komitet Odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie, który 26 stycznia 1971 roku odbył swoje inauguracyjne spotkanie, oparł odbudowę Zamku.
Przewodniczącym Komitetu był wprawdzie „kacyk partyjny” – szef wojewódzkiego oddziału rządzącej partii – Józef Kempa, jednak jednym z wiceprzewodniczących był prof. Stanisław Lorentz – najwytrwalszy orędownik odbudowy. Wykonawcą odbudowy było Przedsiębiorstwo Konserwacji Zabytków, generalnym projektantem prof. Jan Bogusławski, uprawnienia zaś do zatwierdzania projektów uzyskała Komisja Architektoniczno-Konserwatorska, kierowana przez prof. Jana Zachwatowicza.
W późniejszych czasach często wyśmiewane „czyny społeczne”, były wówczas chętnie podejmowane i dla odbudowy Zamku Królewskiego były one bardzo cenne. Te podjęte właśnie dla odbudowy Zamku Królewskiego są do dziś entuzjastycznie wspominane przez Warszawiaków. Wielką ofiarność społeczeństwa można było też mierzyć choćby ilością pieniędzy wysypywanych ze skarbon, darami rzeczowymi i kwotami wpłacanymi na konto Komitetu.
O pieniądze na odbudowę zamku, na materiały na zegar i dzwony starali się także rzemieślnicy z Cechu Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy.
W kwietniu 1971 roku z inicjatywy Jana Goraja – zegarmistrza i z ramienia Cechu członka Obywatelskiego Komitetu Odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie, Cech wyposażył 230 swoich zakładów w specjalne puszki do których rzemieślnicy zbierali datki na budowę Zamku Królewskiego. Składali je klienci za świadczone przez rzemieślników drobne usługi.
Wspólnie z innymi organizacjami ogłoszono też zbiórki metali kolorowych na wykonanie tarcz i dzwonów zegarowych.
Niezwykły zegar Zamku Królewskiego zbudowany przez fachowców
Prace na terenie odbudowywanego zamku ruszyły szybko, ruszyły pełną parą. Z rozpoczęciem prac nad zegarem sprawa jednak nie była taka prosta.
Już w dniu ogłoszenia odbudowy zamku – 21 stycznia 1971 roku, chęć wykonania zegara w czynie społecznym zgłosił jeden z warszawskich, cechowych zegarmistrzów. Temat ten chętnie podchwyciły media drukowane, a wszyscy kibicowali przedsięwzięciu, które jednak przerosło swego zadeklarowanego wykonawcę.
Niefortunna decyzja jednej osoby, ale też ówczesna sytuacja w przemyśle zegarowym, który ze względu na rozwój zegarów elektrycznych i sieci czasu przechodził transformację spowodowały, że Zespół Budowy Zegara na Zamku Królewskim Cech Złotników, Zegarmistrzów, Grawerów, Optyków i Brązowników miasta stołecznego Warszawy powołał dopiero w marcu 1972 roku.
W Polsce od lat trzydziestych poprzedniego wieku, kiedy to skończyła swoją działalność Pierwsza Krajowa Fabryka Zegarów w Krośnie, nie produkowano zegarów wieżowych. Wprawdzie po drugiej wojnie światowej przejęto taką właśnie fabrykę w Srebrnej Górze, ale ze względu na potencjalnie dominującą grupę zleceniodawców jakimi mogły być kościoły, szybko została ona przez władze (komunistyczne) zamknięta.
Działające na budynkach przestrzeni publicznej zegary posiadły cały czas sprawne, stare, konserwowane mechanizmy, a tylko nieliczne miały mechanizmy elektryczne.
Z tego też powodu, już na początku swojej aktywności Zespół Budowy Zegara musiał zmierzyć się z podjęciem decyzji o rodzaju mechanizmu zegara Zamku Królewskiego w Warszawie.
W sprawie wyboru rodzaju mechanizmu prowadzono ciekawe dyskusje, w trakcie których ścierały się różne poglądy. Wiadomo było, że część zegarmistrzów była zaangażowana w wytwarzanie zegarów elektrycznych, które były instalowane na różnych stołecznych budynkach. Nowoczesnymi były wówczas zegary elektryczne i elektroniczne, zachwycały sieci czasu, ale własnymi siłami zegarmistrze mogli wykonać tylko zegar mechaniczny.
W trakcie jednego ze spotkań dyskusyjnych zorganizowanych przez Cech, na sugestię by w odbudowywanym Zamku Królewskim zainstalować sieć czasu z zegarami umieszczonymi w każdym pomieszczeniu zamkowym, profesor Zachwatowicz miał odpowiedzieć następująco: „Proszę Państwa, to jest nieporozumienie! Nam zależy na tym, aby ludzie zwiedzający Zamek zapomnieli, że czas płynie!”
Dla podjęcia decyzji o rodzaju zegara swoje kroki zegarmistrze skierowali też do braci zakonnych z Niepokalanowa – Wawrzyńca Podwapińskiego i Bernarda Bartnika. Byli oni niekwestionowanymi autorytetami w branży i autorami wielotomowego opracowania o zegarmistrzostwie. W jego zakresie znalazła się także książka o zegarach wieżowych.
Zgodnie z przekazem Marka Górskiego to bracia zakonni wskazali go jako możliwą pomoc dla cechowych mistrzów, a on sam zasugerował opiekę naukową i wsparcie od swojego nauczyciela akademickiego – ówczesnego docenta Zdzisława Mrugalskiego z Politechniki Warszawskiej.
Chwała zegarmistrzom, że zdecydowali by wykonać tradycyjny, choć nowoczesny zegar mechaniczny. By zapoznać się z ciekawymi rozwiązaniami mechanizmów zegarowych zegarmistrze byli gotowi jechać i jeździli w różne zakątki Polski.
Ostatecznie uformowany, choć z pewną fluktuacją członków, Zespół Budowy Zegara przy Cechu był kierowany przez zegarmistrzów: Władysława Zaleskiego i jego zastępcę Eugeniusza Wójcika. Obok nich, do grona mistrzów cechowych – zegarmistrzów i grawerów, w składzie: Zbigniew Cegielski, Stanisław Gałązka, Wacław Makowski, Wacław Mandryk, Józef Panasiuk, Juliusz Pazderski, Edmund Pielak, Józef Prymas, Konrad Smoderek, Mieczysław Soporek, Jan Stefanek i Zbigniew Wierzbicki, jako wsparcie naukowe włączony został ówczesny pracownik naukowy Politechniki Warszawskiej, docent, dr hab. inż. i dyplomowany zegarmistrz Zdzisław Mrugalski, oraz jego uczeń i przyjaciel – inż. Marek Górski.
To właśnie Marek Górski przy współpracy z Profesorem Mrugalskim przygotował założenia konstrukcyjne i wykonał projekt zegara Zamku Królewskiego w Warszawie.
Dzwony zegarowe różnią się od tych klasycznych – używanych w kościelnych dzwonnicach. Z tego powodu samo przyjęcie zamówienia wymagało dużego doświadczenia zawodowego, a wykonanie zgodnie z wytycznymi, bez tak popularnego dziś wsparcia informatyki było dużym wyzwaniem. Ich nietypowy kształt, a co za tym idzie odpowiedni dźwięk, zaprojektował Antoni Kruszewski – ludwisarz z Węgrowa. Dzwony wykonał on razem ze swoimi synami: Adamem i Andrzejem.
Tarcze i wskazówki wykonano na podstawie zachowanych elementów z przedwojennego zegara, czyli fragmentu jednej tarczy z jej centralnym elementem – słoneczkiem, jednej pary mocno zniszczonych wskazówek, dokumentacji fotograficznej, oraz innych materiałów inwentaryzacyjnych. Projekt ten wykonał zespół z Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej pod kierunkiem profesora inż. arch. Stanisława Marzyńskiego.
Materiał na dzwony zbierany był przez Zespół Budowy Zegara w całej Polsce.
Mechanizm, dzwony, tarcze i wskazówki na czas gotowe!
Jako pierwsze – już na początku drugiej połowy października 1973 roku były wykonane zegarowe dzwony. Zgodnie z przekazem profesora Stanisława Lorentza, na prośbę Obywatelskiego Komitetu Odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie, konsultantem w sprawie oceny jakości dźwięku uzyskanego z dzwonów został prof. Piotr Perkowski z Akademii Muzycznej w Warszawie. Orzekł on, że oba dzwony mają znakomity ton i bardzo długie brzmienie.
Odlane i wycyzelowane w Węgrowie dzwony dotarły do prowadzonego przez Cech Złotników Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy Muzeum Rzemiosł Artystycznych i Precyzyjnych zlokalizowanego na ulicy Piekarskiej 20, w dniu 25 października 1973 roku.
W dniu 26. października zostały one w uroczysty sposób, z wygłoszeniem specjalnej formuły przekazane przez firmę Kruszewscy „swoim kolegom rzemieślnikom”.
W reprezentacyjnym budynku Cechu, jako pierwszy, gotowy element zegara były one prezentowane szerokiej publiczności już od kwietnia 1974 roku.
Tarcze zegarów, których stalowe szkielety przygotowała Huta Warszawa, a elementy wykonali cechowi grawerzy montowane były w hangarach Nadwiślańskiej Jednostki Wojskowej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Tymi pracami, polegającymi na pokryciu stalowych szkieletów miedzianą blachą, oraz zamocowaniem wszystkich elementów tarczy, przy wsparciu żołnierzy, kierował mistrz Jan Stefanek.
Dla wykonania złoconych elementów tarcz i wskazówek trzeba było też podjąć decyzję o sposobie wykonania tej operacji. Po gruntownym rozpoznaniu możliwości – głównie przez mistrza Jana Stefanka zdecydowano, że elementy te będą złocone galwanicznie.
Złocenie elementów tarczy zegara, w Instytucie Mechaniki Precyzyjnej w Warszawie, wykonali: doc. dr Jan Socha i inż. Sławomir Safarzyński.
Pierwsze dwie gotowe tarcze zegarowe na specjalnych lawetach przyjechały na Plac Zamkowy w dniu 25 czerwca 1974 roku i tam ustawione były podziwiane przez Warszawiaków.
Tarcze zegarowe nie są identyczne. Poza tym, że na tarczy od strony Dziedzińca Wielkiego Zamku Królewskiego znalazła się data 1622 – upamiętnienie powstania pierwszego zegara zamku, każda nich posiada słoneczko o innym wyrazie twarzy.
Słoneczka – centralne elementy tarcz przedstawiają odpowiednio: smutek, obojętność, radość i wesołość.
Oglądając zdjęcia z tamtych lat można zauważyć, że od strony wschodniej (od Dziedzińca Wielkiego) znalazła się tacza ze „smutnym słoneczkiem”. Na zachód spogląda słoneczko wesołe, na południe obojętne, a na północ uśmiechnięte.
Miny i kierunki, to była wówczas… sprawa polityczna, więc w trakcie budowy Zamku Królewskiego nie była nagłaśniana. Dziś sprawia nam ona trochę radości!
Dla montażu mechanizmu zegara Zespołowi Budowy Zegara udostępniono suterynę w budynku przy ulicy Bugaj 14, gdzie przez kilka miesięcy, po zakończeniu pracy w swoich zakładach, spotykali się zegarmistrze i do późnych godzin nocnych pracowali nad mechanizmem zegara.
Członkowie Zespołu wielokrotne wspominali ten okres wytężonej pracy, a pytane o ten czas ich dzieci, doskonale go pamiętały, bo wtedy: „ich ojców nie było w domach”.
W miejscu montażu mechanizmu – na ścianie w suterynie wisiał rysunek złożeniowy zegara. Posłużył on jako swego rodzaju kronika wydarzeń, bo to właśnie na nim zaznaczono, że: mechanizm chodu ruszył w dniu 4 maja o godzinie 23.45, a mechanizm bicia w dniu 17 maja.
W zapiskach cechowych można nawet znaleźć informację o próbie wydłużenia terminu wykonania mechanizmu zegara, ale żadne opóźnienie nie wchodziło w grę.
Mechanizm zegara na Zamku Królewskim był tworzony pewnie jako ostatnia, nowa konstrukcja tego rodzaju urządzenia, a do tego jej wykonawcy mieli łatwy dostęp do szerokiego spektrum istniejących rozwiązań. Nie ma w nim nieznanych przedtem rozwiązań, ale użycie najcenniejszych z nich w jednym mechanizmie zegarowym powoduje, że jest on po prostu wyjątkowy.
By nie być gołosłownym, warto wskazać choć kilka z nich.
1. Napęd pośredni dla regulatora chodu.
Dzięki zastosowaniu tego zespołu, który zgodnie ze słowami nestorów zegarmistrzostwa (Podwapiński, Bartnik, Zegary wieżowe, 1952 ) jest „nowoczesny i praktyczny” na dokładność chodu nie mają wpływu różnego rodzaju oddziaływania na wskazówki zegara (wiatr, oblodzenie, ptaki).
2. Użycie łańcuchów do zawieszenia obciążników.
Użycie łańcuchów jest zdecydowanie lepszym rozwiązaniem, niż stosowanie lin stalowych, a „łańcuchy bez końca” pozwalają na łatwą automatyzację zespołu naciągu i ograniczenie jego gabarytów.
3. Wahadło z kompensacją temperaturową.
Rozwiązanie znane z zegarów domowych, w zegarach wieżowych nie było przedtem stosowane.
4. Zastosowanie łożysk kulkowych.
Łożyska kulkowe w zegarach wieżowych pojawiły się bardzo późno i znaleźć je można tylko w nielicznych wyrobach. W zegarze zamkowym łożyska kulkowe są zastosowane dla osi silnie obciążonych w każdej z sekcji mechanizmu (chodu, bicia godzin i półgodzin, bicia kwadransów).
5. Rodzaj metalu użytego na płyty korpusowe.
Płyty korpusowe zegara zostały odlane zgodnie z rysunkiem wykonawczym w Hucie Warszawa. Użyte staliwo charakteryzuje się niezwykłymi parametrami odpornościowymi, o czym przekonali się wykonawcy mechanizmu przy obróbce wykończeniowej tych elementów. Z dłutowania powierzchni musieli oni zrezygnować, a obróbka wykańczająca dla otworów zajęła im wielokrotnie więcej czasu, niż planowano. Jest prawdopodobne, że przy wykonywaniu odlewów zaangażowane były osoby pracujące w dziale produkcji specjalnej Huty Warszawa, gdzie wykonywane były choćby pancerze dla czołgów i z podobnie „ulepszonego” rodzaju materiału odlano płyty zegara.
Zegar na ostatniej prostej. Montaż elementów
Jako pierwsze, gotowe elementy na wieżę zegarową powędrowały tarcze. Ich montaż, wykonany przy użyciu największego wówczas dźwigu samojezdnego wymagał bezwietrznej pogody i przygotowania specjalnego uchwytu, by wprowadzić tarcze pod wystający gzyms wieży. Pierwsza z nich wyniesiona została 26 czerwca o godzinie 4. rano, druga – tego samego dnia około godziny 15. Montaż kolejnych zaplanowano na 28 i 29 czerwca. Po zamontowaniu tarcz zostały one zabezpieczone przed ewentualnym uszkodzeniem przy dalszych, prowadzonych na elewacji pracach budowlanych.
6 lipca był wyjątkowym dniem historii odbudowy Zamku Królewskiego. W tym dniu, najpierw przed godziną 4. rano wyniesiona i umocowana została dolna część kopuły (hełmu wieży zegarowej). Jej podział na części był konieczny tak ze względu na wagę jak i gabaryty całości. W następnej kolejności na górnym stropie wieży zostały ustawione dzwony zegarowe.
O godzinie 9. rano, z Muzeum Rzemiosł Artystycznych i Precyzyjnych, uroczyście, w asyście swoich twórców, przyjaciół Cechu i licznie zgromadzonych Warszawiaków, na wózku widłowym wyjechał mechanizm zegara zamkowego.
Z Placu Zamkowego powędrował on na strop wieży, a stamtąd przez otwór techniczny wprowadzony został do przeznaczonego dlań pomieszczenia.
We wczesnych godzinach popołudniowych wieża została zwieńczona górną częścią hełmu.
W ten sposób budowa Zamku Królewskiego w Warszawie w stanie surowym została zakończona.
Tchnienie życia. Od 1974 roku do dziś zawsze niezawodny!
Wraz z zakończeniem prac związanych z montażem kopuły zegarmistrze przystąpili do finalnego uruchomienia mechanizmu. Prac było sporo. Ustawienie mechanizmu na specjalnej betonowej podstawie, przymocowanie mechanizmu rozdzielającego napęd do każdej z tarcz, montaż przekładni wskazówkowych i wszystkich wskazówek, montaż dzwonów, młotków – bijaków i cięgien z mechanizmu do młotków.
Ustawiony w pomieszczeniu zegarowym mechanizm po raz pierwszy kontrolnie uruchomiono 11 lipca i dalej pracował on bez podłączania wskazówek i elementów bicia. Przeprowadzone zostały też testy dokładności jego działania. Wszystkie elementy składowe zegara musiały być dobrze zmontowane, a zegar jako całość działać poprawnie.
Nocami, gdy Warszawiacy nie mogli śledzić postępu prac, przy wyłączonych mechanizmach bicia, zegarmistrze sprawdzali też działanie mechanizmów wskazówkowych.
W ciągu dnia wskazówki były gotowe „do startu” – ustawione na godzinę zamkową – 11.15.
Uroczyste uruchomienie zegara, co było równoznaczne z ukończeniem prac przy budowie bryły Zamku Królewskiego planowano na dzień 22 lipca, kiedy to obchodzono socjalistycznie wyznaczoną „Rocznicę Odrodzenia Polski”. Zegarmistrze nie byli zadowoleni z wyboru takiej daty dla uruchomienia zegara, ale nie mieli na to wpływu.
Prawdopodobnie ze względu na inne, zaplanowane przez władze uroczystości, a ku radości wykonawców zegara, termin ten ostatecznie wyznaczono na dzień 19 lipca.
19 lipca godzina 11.15 – Plac Zamkowy, mimo siąpiącego deszczu był wypełniony po brzegi, a w tłumie zgromadzonych osób nietrudno było rozpoznać ówczesnych dygnitarzy, wśród których byli choćby: ówczesny Przewodniczący Rady Państwa – profesor Henryk Jabłoński i generał Wojciech Jaruzelski.
Właśnie wtedy, tylko jeden, jedyny raz zegar zamkowy wybił w specjalny sposób „zamkową godzinę” – jedenaście uderzeń w dzwon godzinowy, jedno uderzenie w dzwon kwadransowy i… drgnęły wskazówki zegara.
DO ZAMKU KRÓLEWSKIEGO WRÓCIŁO ŻYCIE!
Nazwiska wykonawców zegara zostały uwiecznione na specjalnej tablicy, która znajduje się w pomieszczeniu zegarowym, a ich czyn jest chlubą Cechu Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy i Zamku Królewskiego.
Już niedługo, 19 lipca będziemy obchodzić 50. rocznicę „ożywienia Zamku Królewskiego”. Zamek Królewski i Cech Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy przygotowują się do niej wspólnie.
Wiadomo, że uroczystości rozpoczną się o godzinie 11.15, kiedy to zegar zamkowy znowu w sposób specjalny wybije „godzinę zamkową”. Jedenaście uderzeń w dzwon godzinowy i jedno w dzwon kwadransowy.
Władysław Meller
zegarmistrz, członek Cechu ZZOGiB m. st. Warszawy, uczeń i przyjaciel Profesora Zdzisława Mrugalskiego.
bibliografia:
Z. Mrugalski: Zegar na wieży Zamku Królewskiego w Warszawie, Wydawnictwo Naukowe Instytutu Technologii Eksploatacji, Warszawa 2014 rok.